Po latach czekania na półce fotografia analogowa znów wraca do łask. Może to dlatego, że część z nas ominęła magia czekania na efekty – kiedyś fotografując trzeba było być pewnym parametrów jakie wybieramy do pracy. W przeciwnym wypadku po powrocie z wyjazdu, sesji czy jakiejkolwiek innej okoliczności mogła spotkać nas niemiła niespodzianka w postaci zdjęć daleko odstających od naszych oczekiwań. W skrajnym wypadku mogliśmy równie dobrze zmarnować rolkę filmu. Dziś owoc naszych błędów widzimy natychmiast, więc w najgorszym wypadku eksperymentując w ciemno (bądź zdając się na automat…) coś tam uchwycimy, a przy odpowiedniej dbałości o kompozycję może nawet komuś się efekt naszych prób spodoba. I jakoś dziwnie zapominamy czasem co jak się nazywa, i gdzie w aparacie się kryje. Choć większość tego co w analogu zobaczymy na obiektywie bądź puszcze powinna nam, co do nazwy, być znana z cyfrowych aparatów, to forma podania tych informacji może wydać się na początku mało czytelna. Rzućmy zatem okiem co sprzęt chce nam o sobie powiedzieć, a najważniejsze – gdzie te komunikaty znaleźć!
- Światłosiła i ogniskowa
Na początku weźmy na tapetę obiektyw. Najważniejsze parametry obiektywu znajdziemy najczęściej wokół przedniej soczewki. To właśnie tam producenci zwykli informować o minimalnej wartości przysłony i ogniskowej. W wypadku poniższego Heliosa wszystko kryje się pod nieco enigmatycznym na pierwszy rzut oka „2/50”. W wypadku modelu 81N nie jest aż tak źle, bo ogniskowa w formie „50 mm” pojawia się też z boku na pierścieniach. Dziś oznaczając wokół soczewki powyższe parametry napisalibyśmy pewnie „f/2” i „50 mm” i wtedy wszystko byłoby jasne. Wiedzielibyśmy, że mamy do czynienia z przyjemną dość jasną stałką, która z pewnością dobrze da radę sobie z portretami. W praktyce 50mm dobrze poradzi sobie też w streetphoto, nie zaboli w plenerze (choć nie da i spektakularnych efektów). Gorzej będzie w niewielkich wnętrzach, ale najważniejsze, że wiemy, co przed sobą mamy.
Wokół przedniej soczewki oczywiście znajdziemy też sam model obiektywu, czasem informację o powłoce jaka była położona na soczewce przez producenta. Klasycznie soczewkiz pokryte powłoką antyrefleksyjną oznaczane są przez czerwone symbole skrótów oznaczeń powłok (MC, od multi coating, tutaj oznacza, że powłoka składa się z kilku warstw). Na niektórych obiektywach znajdziemy też umieszczony tutaj numer seryjny, jak choćby w poniższym Telearze.
- Ustawienie wartości przysłony
Naprawdę miło, że najważniejszą czyli dolną wartość przysłony producent nam podał przy przedniej soczewce. Nie oznacza to oczywiście, że to jedyna jaką mamy do dyspozycji! Klasycznie pierścień sterowania przysłoną to ten, który znajduje się bliżej body. I jak w dzisiejszej lustrzance – im niższa wartość, tym większy otwór przez który wpada światło. Przedni pierścień pozwala nam na ustawienie ostrości. W tym wypadku biała kreska oznacza jak daleko znajduje się nasz punkt ostrości.
Po co nam ten zielony, nieruchomy pierścień z podziałką? W moim odczuciu znów pełni świetnie rolę edukacyjnej przypominajki. Kiedyś nie musieliśmy nawet pamiętać, że szersze otwarcie przysłony daje mniejszą głębię ostrości, a mniejszy otwór to może i mniej światła, ale i większa głębia! Dlaczego? Obiektyw sam nas informował, że oto przy przysłonie równej 2 nasza głębia niewiele odbiega od punktu ostrości jaki wybraliśmy – po to dostajemy tą zieloną podziałkę, gdzie wartości przysłony umieszczone są symetrycznie po obu stronach punktu ostrości. I tak przy f/8 i punkcie ostrości ustawionym na 2 metry powinniśmy oczekiwać, że nasza głębia ostrości rozciągać się będzie od 2,25-2,5 metra. Skąd to wiemy? Spójrzmy gdzie pojawiają się zielone kreski przy naszej wartości przysłony.
Przedni element – utwardzana nakładka z wystającymi elementami w kształcie piramidek – pozwala nam usprawnić sobie obliczenia. 3 i 2 metry na pierścieniu ostrości dzieli 1 metr, więc każda piramidka to 0,25m. Pomiędzy 2 i 1,5 pozostaje nam 50 cm podzielone 4 piramidkami, a w naszym „zielonym” obszarze mieszczą się 2 z nic. 50% mnożymy przez 50cm i tadam! Wszystko wiemy. I jak na dłoni widzimy, że jak głębia ostrości zależy od przysłony.
- Oznaczenie mocowania
To raczej nikomu, kto posiadał cryfrową lustrzankę nie będzie obce. Na obiektywie znajdziemy zazwyczaj czerwoną (czasem białą) kropkę, podobną kropkę wypatrzymy też na body. Kropka do kropki, lekkie przekręcenie (w tym wypadku w lewo względem kropki) i obiektyw po delikatnym kliknięciu jest już na pewno na miejscu. Z boku, podobnie jak z DSLR’ach znajdziemy też dźwignię zwalniającą obiektyw, która pozwoli go bezpiecznie odkręcić. Generalna zasada w analogach powinna być podobna do cyfrowych następców – nic na siłę. Jak coś nie chce puścić, to pewnie coś robimy źle. Oczywiście, w aparatach, które naprawdę długo przeleżały, może się zdarzyć, że coś się „zapiecze”. Choć akurat problem z odkręceniem obiektywu pomimo zwolnionej blokady pojawia się najczęściej jako objaw zalania kiedyś aparatu lepkim płynem.
Patrząc na powyższe zdjęcie pewnie widzicie już kolejne kilka czerwonych kropek na body. O tym co oznaczają dowiecie się więcej w drugiej części tego poradnika!
Dzisiejszy post inauguruje nowy cykl na blogu, poświęcony szeroko pojętej fotografii analogowej. Oczywiście, część jego treści nadal będzie aktualna wobec cyfrowych aparatów, bo przecież główne zasady pozostają bez zmian. Chcąc by ten cykl służył Wam jak najlepiej chciałabym zachęcić Was do dzielenia się wątpliwościami w komentarzach.