Podróże, o czym warto pamiętać przed wyprawą… i w trakcie!

fitry ND i polaryzacyjne - must have w każdej podróży Niezależnie od tego jaki aparat wybierzemy, warto zabezpieczyć go przed światem zewnętrznym. Dzięki temu dłużej posłuży nam w nienagannej kondycji. Warto o tym pomyśleć zwłaszcza planując podróż – niezależnie od tego czy głównym naszym celem jest wakacyjny wypoczynek, czy też naszym celem nadrzędnym jest zdobycie dobrych i ciekawych zdjęć. W zależności od modelu aparatu na rynku znajdziemy pełną gamę produktów, mogących nie tylko chronić nasz sprzęt, ale również wpłynąć pozytywnie na jakość naszej pracy i zakres naszych możliwości. Niestety, nie do każdego aparatu znajdziemy np. dedykowaną obudowę do fotografii podwodnej. I chociaż taki ekwipunek zdecydowanie poszerza nasze możliwości to w żadnym wypadku nie jest to must have. W końcu nie każdego interesuje fotografia podwodna 😉 Są za to akcesoria, które bez trudu dopasujemy do swojego aparatu i powinny stanowić absolutnie obowiązkowe wyposażenie każdego (nie tylko podróżującego) pasjonata! Możemy do nich zaliczyć filtr polaryzacyjny i neutralny oraz osłonę ekranu.

Po co mi filtry?

Fakt, że w erze fotografii cyfrowej (a zwłaszcza w jej początkach) ludzie trochę o nich zapomnieli, w szczególności ci stawiający w fotografii pierwsze kroki. Słynne „po co mi filtr, skoro jest Photoshop?”. O tyle o ile można bardzo dyskusyjnie traktować kwestię filtrów barwnych, bo faktycznie w wielu sytuacjach można się bez nich obejść, to czasem ani Photoshop ani Lightroom nie przyjdą nam z pomocą, nawet gdy pracujemy na plikach RAW. Najzwyczajniej w świecie, jeśli jakaś informacja nie miała szansy się zapisać, to edycja może niewiele nam dać (a w najlepszym wypadku zajmie nam znacznie więcej czasu, niż byśmy sobie życzyli). Absolutnym nieśmiertelnym wsparciem okazuje się być filtr polaryzacyjny i neutralny szary.

Czy miałeś kiedyś wrażenie, że niebo na Twoim zdjęciu jest bledsze niż w rzeczywistości? A przecież tyle razy widziałeś krajobrazy z pięknym, intensywnie niebieskim niebem i wyraźnie odcinającymi się na jego tle chmurami. Tajemnicą tego efektu jest właśnie filtr polaryzacyjny. Co więcej, filtr ten przepuszczając tylko światło o wybranej polaryzacji liniowej pozwala nam zapanować nad odblaskami widocznymi na wodzie bądź powierzchniach lustrzanych. W zależności od ustawienia filtra i naszej wizji możemy owe odblaski wzmocnić bądź zredukować. I choć czasem programy do postprodukcji chcą nam jakoś pozwolić naprawić ewentualne błędy popełnione przy wykonywaniu zdjęcia, to zawsze będzie to jedynie rozwiązanie częściowe.

im wyższa siła filtru, tym wiecej światła zatrzymuje

A po co komu filtr neutralnie szary (ND)? Jego zadaniem jest zmniejszenie ilości światła jaka dociera do aparatu, co pozwala nam wydłużyć czas naświetlania. Dzięki temu możemy eksperymentować z rozmyciem wody (przydatne w wypadku wodospadów czy krajobrazów nadmorskich). Co więcej, jeśli przy bardzo długim czasie naświetlania coś „przemknie nam” przed obiektywem, ma szansę „zniknąć” ze zdjęcia. Chcąc zatem sfotografować architekturę bez ludzi warto poeksperymentować z filtrami ND (tak, można je łączyć). Zyskując wprawę w posługiwaniu się tą sztuczką możemy stworzyć zdjęcia popularnych miejsc pozbawione obecności przechodniów. Nie liczmy jednak na to, że w ten sposób wymażemy tłum rodem z chińskich ulic. Kluczem do sukcesu jest to, by ludzie byli elementem „tymczasowym”.

Niezależnie od tego jaki filtr i dlaczego zastosujemy, spełni on jeszcze jedną dodatkową funkcję,  w wypadku podróży często ważniejszą niż jego pierwotne przeznaczenie. Przede wszystkim zabezpieczy on nasz obiektyw przez ewentualnymi rysami itp. A że obiektywy potrafią być naprawdę drogie, warto je chronić. Stosując kompakt musimy pamiętać, iż ewentualne rysy na obiektywie będą raczej stale uprzykrzać nam życie, więc jeśli istnieje możliwość zamontowania jakiegokolwiek adaptera filtra, to zdecydowanie warto to zrobić. Podobnie jak obiektyw, warto chronić też LCD – chyba, że komuś naprawdę ewentualne zarysowania ekranu nie przeszkadzają (w co wątpię). Producenci coraz częściej oferują nam dedykowane szkła hartowane (częściej kojarzone z osłoną ekranu smartfona), które sami bez problemu zamontujemy na ekranie aparatu. W najgorszym wypadku możemy sami dociąć dowolną folię przeznaczoną do smartfonów. Jedyne o czym musimy wówczas pamiętać, to to by była bezklejowa. Kilka lat temu, gdy jedynym rozwiązaniem były folie klejowe, miałam okazję montować taką na swoim kompakcie i niestety, usunięcie jej gdy przyszedł na to czas było koszmarem. Zatem zdecydowanie odradzam, zwłaszcza, że niemal wszędzie dostaniemy tanie folie elektrostatyczne. Jeśli zamierzasz zabrać ze sobą aparat np. na plażę, ochronę ekranu powinieneś uznać za sprawę konieczną.

Ostatnią sprawą o której warto pamiętać w podróży jest wykonanie kopii zapasowych zdjęć. Ideałem byłoby pamiętać o tym pod koniec każdego dnia. Niestety, zawsze może się zdarzyć, iż jakiś złodziej pokusi się akurat o nasz aparat. Oczywiście, sam fakt kradzieży i tak popsuje nasz nastrój, ale nie ma powodu, dla którego mielibyśmy tracić wszystkie zdjęcia z tego powodu. Podobnie sprawa ma się w razie ewentualnej awarii aparatu czy nawet karty. Co więcej, dzięki codziennemu przeniesieniu zdjęć, możemy uniknąć sytuacji, w której nagle zabraknie nam miejsca na kolejne zdjęcie. A takie złośliwości losu lubią dotykać ludzi szczególnie, gdy nadarza się szansa na nasz najlepszy kadr roku.