Jeszcze jakieś 7 lat temu chcąc robić zdjęcia nocą z góry wiedzieliśmy, że zabierzemy ze sobą sporą torbę sprzętu. Wliczając statyw i lustrzankę oczywiście. Dziś, kiedy z nocnymi zdjęciami spokojnie poradzi sobie matryca wielu kompaktów (a nawet telefonów) mniej chętnie zabieramy ze sobą większy sprzęt. Przyznam szczerze – mój pełnowymiarowy statyw już blisko dwa lata nie był ze mną w podróży. Po pierwsze dlatego, że pakowanie go do typowo turystycznej walizki mija się z celem, a dodatkowy element do zarzucenia na ramię jakoś mnie nie przekonuje. Czasem jednak pojawiał się żal, że „ahh, teraz akurat by się przydał” i karciłam się w duchu za lenistwo w kwestii jego taszczenia. Na całe szczęście Manfrotto postanowiło rozwiązać mój problem (i wszystkich, którzy go ze mną dzielili). Nie jest to jakaś szczególna nowość na rynku, ale po spędzeniu z Pixie ponad półtorej roku czuję się zobowiązana powiedzieć coś o nim.
Każdy kto kiedyś choćby rozważał zakup statywu z pewnością poznał już markę Manfrotto. Dla tych z Was, którzy przygodę ze sprzętem dopiero zaczynają krótkie wprowadzenie – Manfrotto niepodzielnie króluje na rynku statywów i głowic, zwłaszcza jeśli mamy na myśli sprzęt półprofesjonalny. Oczywiście, znajdziecie w ofercie pełną gamę standardowych statywów, które choć mają teleskopową konstrukcję, nadal trudno nazwać kompaktowymi. Manfrotto Pixie to najmniejszy statyw w ofercie. Mierzy zaledwie 18,5cm wysokości i w przybliżeniu (po złożeniu oczywiście) 6cm szerokości. A do tego wszystkiego jest wyjątkowo lekki – waży zaledwie 190 gramów! Maksymalny udźwig? Około 1 kg. Klasyczny trójnóg w skali micro. Oczywiście, pełnowymiarowy statyw może i da nam większy udźwig, ale pytanie, czy zawsze jest nam potrzebny? W erze zaawansowanych kompaktów, fotografii mobilnej i lekkich bezlusterkowców 1kg to całkiem wygodny limit.
Oczywiście, gwint jest w pełni standardowy, więc spokojnie wkręcicie na niego każdy kompakt fabrycznie przystosowany do pracy na statywie. Manfrotto Pixie dość często nie jest sprzedawany w zestawie z uchwytem na smartfon, ale spokojnie, bez problemu znajdziecie uchwyt z mocowaniem dla typowego statywu w sklepach fotograficznych. Czasem jednak można natknąć się na gotowy zestaw z uchwytem do smartfona. Cena? Około 80-100 zł. Zalety? Długo by wymieniać! Przez półtorej roku użytkowania w terenie, bycia wrzucanym luzem do tej czy innej torebki (i mam tu na myśli typową damską torebkę, więc spokojnie możemy uznać to za wymagające środowisko), nie ma na sobie widocznych śladów. Trójnóg jest stabilny (oczywiście pod warunkiem, że rozsądnie dopasujemy rozstaw nóżek do wagi naszego aparatu) i naprawdę dobrze sobie radzi. Mamy tutaj nawet ruchomą głowicę, która pozwala nam swobodnie manipulować kątem pod jakim ustawimy aparat względem fotografowanego obiektu. Krótko mówiąc, jest wszystko czego nam potrzeba, choć w skali micro.
Co nam daje posiadanie statywu zawsze pod ręką? Po pierwsze – już zawsze będziemy w stanie wybrać dowolny czas naświetlania zdjęcia, w tym ten, który z ręki jest po prostu niewykonalny. Po drugie – dzięki statywowi mamy szansę na rejestrowanie płynnych timelapsów (niezależnie do tego czy w kwestii połączenia ujęć poklatkowych w wideo zdajecie się na automat, czy też wolicie zrobić to ręcznie. Dla tych, którzy chcieliby w swoich timepalse’owych zmaganiach wykorzystać sprzęt umożliwiający rotację aparatu pomiędzy zdjęciami (np. Camalapse 360) statyw też będzie nieocenionym pomocnikiem, bo niestety, rotatory miewają zbyt lekką konstrukcję, by samodzielnie zmierzyć się z np. wiatrem. Uwierzcie, długo można by jeszcze wymieniać zalety posiadania statywu zawsze tam gdzie my. Zwłaszcza, że Manfrotto Pixie pozwala zrobić to bezboleśnie – zmieści się wszędzie i (co ważne dla fotografujących w podróży) bez problemu wniesiecie go na pokład samolotu wewnątrz swojej przepisowej jednej sztuki bagażu podręcznego. Sprawdziłam na własnej skórze i skoro poleciał ze mną do Stanów, to z pewnością nigdzie indziej nikt nie będzie miał wobec niego zastrzeżeń. Niezależnie jednak od kierunku Waszej podróży warto mieć na uwadze, że zazwyczaj statyw podróżujący poza plecakiem, a pełnowymiarowe statywy przeważnie są na to skazane, traktowany jest jako kolejny bagaż podręczny (zwłaszcza, jeśli wrzucimy go w futerał). Micro statyw może nam zatem wielu nieprzyjemnych sytuacji (i dodatkowych wydatków!) zaoszczędzić.
Jeśli Pixie jest dla Was za mały, to spokojna głowa! Manfrotto poszerzyło swoją ofertę o większą, choć wciąż mobilną i poręczną, wersję statywu. Jesteście zainteresowani? Recenzja większej siostry już wkrótce na blogu!