Lato już właściwie za pasem, więc pewnie wielu z nas marzy już o wakacjach. Wyjazdy dalsze i bliższe, chwila oderwania od codziennych zajęć. Tylko kogo dziś ucieszą wakacje bez zdjęć? I nie chodzi tylko o to, żeby mieć czym pochwalić się na Facebook’u. Zdjęcia najzwyczajniej ułatwiają nam pamiętanie miłych chwil po latach. I zdecydowanie przyjemniej nam spojrzeć na ładne kadry, niż takie gdzie jakość pozostawiała sporo do życzenia. Początek lata to dla wielu fotoamatorów ostatni moment na zakup nowego sprzętu. Tylko czy wszyscy wiemy na co zwrócić uwagę, wybierając idealnego cyfrowego kompana podróży?
Po pierwsze: rozmiar (czasem) ma znaczenie
Niestety, wielkość aparatu często znacząco wpływa na przyjemność użytkowania. Na sklepowych półkach z łatwością znajdziemy wiele małych, zgrabnych i uroczych kompaktów. Bez trudu znajdziemy modele mieszczące się w przedziale 95mm x 54mm. Zdecydowanie mniejsze i lżejsze od niejednego smartfona (jeśli oczywiście pominąć grubość aparatu). Oczywiście, główną zaletą jest fakt, że zmieścimy go nawet do kieszeni, co zdecydowanie ułatwia zabranie go ze sobą w podróż. Dodatkowo, jeśli nasza „małpka” będzie wodoodporna, bez cienia strachu wybierze się z nami na plażę czy basen i udokumentuje nasze wodne szaleństwa. Niestety, mniejsze wymiary nie zawsze dobrze i stabilnie leżą w dłoni. O wiele łatwiej niechcący uchwycić zdjęcie z naszym własnym palcem (nie uwierzę, że nikomu się to z kompaktem nie zdarzyło) niż w wypadku aparatu z dłuższym obiektywem. Co gorsza, im mniejszy aparat, tym mniej miejsca na matrycę. Oczywiście, mała matryca może zarejestrować równie czarujący kadr co pełna klatka, jednak zakres powiększeń w jakich będziemy mogli wykorzystać zdjęcie jest znacząco różny. Jasne, większość zdjęć z wakacji najpewniej ma znaczenie czysto sentymentalne, więc o wielkość wydruków nie musimy się aż tak martwić. To jednak nie koniec konsekwencji jakie pociąga za sobą mała matryca. Wraz ze wzrostem ISO rośnie ich podatność na szumy, a te bywają uciążliwe przy fotografowaniu nocą. Zwłaszcza, że najczęściej spotykana w zwykłych kompaktach dolna wartość przysłony w granicach f/3.2 nie daje nam zbyt wielkich szans na realistyczne uwiecznienie nocnych sytuacji. O wiele większe możliwości da nam tutaj aparat systemowy, ale tutaj musimy pójść na kompromis w kwestii ceny i rozmiarów. W zamian jednak dostaniemy o wiele więcej możliwości, które pozwolą nam uwolnić naszą kreatywność. Niestety, pod tym kątem lustrzanka może okazać się najbardziej uciążliwym wyborem. Nie zawsze mamy przecież ochotę nosić przy sobie sprzęt, który z łatwością przekroczy kilogram (nie przesadzam… spora część teleobiektywów to już niemal 800 gramów, dokładając do tego body i jakiś bardziej uniwersalny obiektyw szybko wskoczymy w okolice 1,5 kg). Co więcej, znacznie bardziej rzucamy się z nią w oczy, więc o wiele trudniej będzie nam nie przykuć uwagi fotografowanych ludzi. A bądźmy szczerzy, każdy z nas kiedyś (zwłaszcza przy dalszych wyjazdach) starał się niezauważony zrobić zdjęcie mieszkańcom danego regionu. Ot taka działalność kulturoznawcza.

Lustrzanka czy kompakt? Różnicę w poręczności widać gołym okiem
Po drugie: dostosuj cenę do ryzyka
O wiele łatwiej narażać nam na uszkodzenia to, co kosztowało nas mniej. Biorąc pod uwagę fakt, że nowe „małpki” możemy dostać już za niecałe 300zł, to nawet ewentualny nieszczęśliwy wypadek czy kradzież zabolą nas mniej, niż utrata sprzętu za kilka tysięcy. Jeśli zatem nie jesteśmy pewni, czy aparat wróci z nami z podróży czy wypadu do baru, może lepiej zdecydować się na coś mniej obciążającego kieszeń. Niestety, jeśli wiemy, że warunki oświetleniowe będą raczej kiepskie, nie mamy co liczyć na przydatność najtańszych kompaktów.
Wspomniane już aparaty systemowe łączą w sobie najważniejsze zalety tradycyjnych kompaktów i lustrzanek. Są zdecydowanie mniejsze w porównaniu z jakąkolwiek lustrzanką, nawet obiektywy mające odpowiadać „pełnowymiarowym” kuzynom są zdecydowanie bardziej kompaktowe. Do kieszeni już go nie zmieścimy (zwłaszcza damskiej, w męskiej może jeszcze dałoby radę), ale w torebce spokojnie możemy nosić. Zdecydowanie częściej będzie dotrzymywał nam kroku niż lustrzanka, bez dwóch zdań. Niestety, nawet wybierając najtańszą opcję (np. NIKON 1 S2 + NIKKOR 11-27,5 mm) musimy liczyć się z wydatkiem rzędu 1000 zł. Owszem, kiedyś w takiej granicy mieściły się tradycyjne kompakty (tak… mniej więcej w 2007 roku…), ale z drugiej strony to całkiem istotna część niejednej pensji w tym kraju. Warto zatem pamiętać o wykupieniu ubezpieczenia przy zakupie aparatu – warto żeby obejmowało takie zdarzenia jak: kradzież i uszkodzenie mechaniczne z winy użytkownika. Moim zdaniem możemy zaoszczędzić sobie sporo niepotrzebnego stresu decydując się na nie już w momencie zakupu nowego sprzętu.
Po trzecie: wybierz najlepszą przysłonę
O tyle o ile f/3.2 sprawdzi się w ciągu dnia, to wieczorem przy słabym oświetleniu będzie już kłopotliwa. Nie wspominając o ładnych nocnych kadrach – cudów nie ma i niestety sama czułość nie zrekompensuje nam tego ile światła faktycznie jesteśmy w stanie „złapać”. Najważniejsza informacja w temacie przysłony: im mniejsza wartość, tym większy otwór przysłony i większa ilość światła docierająca do matrycy. Chcąc zatem by nasz aparat służył nam w każdych warunkach nie patrzmy na obiecywany nominalny zakres ISO, a właśnie przede wszystkim na przysłonę. To zdecydowanie ułatwi nam podjęcie trafnej decyzji i pozwoli uniknąć rozczarowania w boju. Jeśli zależy nam na zdjęciach nocnych z ręki to mam raczej złe wieści – tanio nie będzie. Zdecydowanie zmniejszy się też liczba „małych” aparatów na które będziemy mogli chcieć rzucić okiem. Zyskamy za to o wiele bardziej uniwersalny sprzęt, który z pewnością posłuży nam przez najbliższe lata. Warto w tym celu rzucić okiem na stosunkowo najmłodszy segment tzw. kompaktów zaawansowanych. Tutaj bez trudu znajdziemy modele z jasnym obiektywem np. f/1.8. (np. FujiFilm XQ-1 czy Sony RX100 M2), które cenowo są podobne do aparatów systemowych. Pobijają je jednak swoimi wymiarami do złudzenia przypominając popularne tradycyjne kompakty, więc tutaj pozostaniemy w najmniej zauważalnej grupie. Większość kompaktów zaawansowanych oferuje jednak znacznie większe matryce, niż nawet aparaty systemowe, co czyni z tej kategorii mojego faworyta jeśli chodzi o mobilność i wszechstronność. Dodatkowo w niektórych modelach możemy zamontować zewnętrzną lampę błyskową, a to zdecydowanie poszerza nasze możliwości.
Po czwarte: tryb manualny i dostępność opcji z poziomu korpusu
Choć w niektórych sytuacjach tryb automatyczny naprawdę dobrze zdaje egzamin, to kupując nowy sprzęt warto dać sobie możliwość świadomego stosowania ustawień manualnych. Nawet jeśli teraz nie czujesz się na siłach, by w pełni zdać się na własne wyczucie, to z pewnością pewnego dnia zechcesz dać sobie szansę. Nawet jeśli miałyby być to sporadyczne eksperymenty w wolnej chwili. Zdecydowanie łatwiej będzie Ci odkrywać możliwości jakie dają ustawienia manualne, jeśli będą łatwo dostępne. Nic nie jest w stanie zastąpić fizycznych przycisków i pierścieni. W zaawansowanych kompaktach i aparatach systemowych bez trudu znajdziemy fizyczne pierścienie umożliwiające regulację ostrości czy ustawienie przysłony. Nie liczmy jednak na to w „małpkach”, tutaj tryby manualne skazują nas raczej na toporną obsługę z poziomu menu aparatu. To raczej skreśla typowe kompakty z listy zainteresowań tych, którzy chcą (teraz bądź w przyszłości) skorzystać z czegoś więcej niż automat.
To gdzie mój aparat idealny?
Niestety, ciężko znaleźć coś co w równym stopniu spełni potrzeby każdego z nas. Biorąc jednak pod uwagę cenę i wszechstronność, każdy powinien być w stanie znaleźć coś co w największym stopniu będzie odpowiadać potrzebom. Prywatnie moim faworytem w kategorii wyjazdowych aparatów jest Sony RX100 M2. Po pierwsze dlatego, że dzięki rozmiarom mogę mieć go dosłownie zawsze przy sobie. Po drugie z uwagi na jasność obiektywu, która pozwala mi bez obaw fotografować z ręki nawet przy słabym świetle (bądźmy szczerzy, noszenie statywu nie jest wygodne i zdecydowanie rzucamy się w oczy). Spora jak na kompakt matryca (o przekątnej 1 cala), możliwość dorzucenia lampy błyskowej czy zamontowania filtra pozwala w wielu sytuacjach na zostawienie lustrzanki w domu z zupełnie czystym sumieniem.