Wiecie już co oznaczają poszczególne cyfry i kolory umieszczone na obiektywie. Jednak każdy kto miał analoga w dłoni wie, że na tym oznaczenia ważne dla naszej przygody z fotografią się nie kończą. Tym razem przyjrzymy się samemu body i dowiedzmy się gdzie znajdziemy poszczególne ustawienia aparatu!
- Gdzie jest ISO?
Wiadomo, dziś mamy z tym absolutną jasność. ISO jest w ustawieniach aparatu. Kiedyś za czułość odpowiadał w pierwszej kolejności film, jaki założyliśmy do aparatu. Tylko skąd aparat miał wiedzieć, jakie to ISO jest? ISO najczęściej znajdziemy gdzieś na górnej krawędzi aparatu. Przekręcając pierścień z oznaczonymi poziomami czułości filmu (tutaj 25, 50, 100, 200, 400) możemy wybrać parametry odpowiadające naszej rolce.
Jak się pewnie domyślacie, ustawienie danej wartości na wysokości czerwonej kropki (czasem strzałki bądź kreski, zależnie od inwencji producenta) podajemy aparatowi konkretną wartość. Oczywiście, żeby było dla nas bezpiecznie, pokrętło to najczęściej ma blokadę – tutaj wciśnięcie małego srebrnego guziczka pozwala ruszyć pierścień ISO, bez tego ani drgnie. Jedyny problem jaki tutaj czai się na miłośników analogowej fotografii to dwie skale jakie bywały stosowane – zachodnia ISO i popularyzowana przez Związek Radziecki skala GOST. Zdarza się również niemiecka skala DIN i amerykańska ASA. GOST i ASA są w gruncie rzeczy podobne i liniowe, DIN jako skala logarytmiczna jest nieco mniej intuicyjna. Wierzę, że na ten temat przydałby się osobny wpis!
A po co w ogóle analogowi informacja o czułości naszego filmu? A no po to, by światłomierz miał jak optymalnie spełniać swoją funkcję, bo spora część analogowych lustrzanek miała go na pokładzie. Co prawda występował w różnych formach, ale ta najbardziej przyjazna użytkownikowi, to mała dioda widoczna przez wizjer aparatu. Zasilana zazwyczaj baterią w zegarkowym typie, umieszczaną najczęściej na dolnej krawędzi body, obok mocowania statywu.
- Czas otwarcia migawki
Wszyscy wiemy, że ten parametr jest dla nas jednym z najważniejszych! Krótkie czasy pozwalają nam rejestrować ostre ujęcia z ręki, mogą „zamrozić” ruch, a długie np. malowniczo rozmywają ruch wody. Ustawienie czasu otwarcia migawki dość często jest gdzieś z przodu body – jako że nasza ręka ma mniejsze szanse tam zawędrować. Choć można odnieść wrażenie, że projektanci aparatów mieli na uwadze potrzeby jedynie praworęcznych. Jako osoba praworęczna odruchowo to prawą ręką obsługuję pierścień obiektywu, więc pokrętła z lewej przypadkiem nie zahaczę. Dla leworęcznych mam pocieszenie – te pokrętła nie chodzą aż tak płynnie, żeby łatwo było je przypadkiem przekręcić ;). Podobnie jak z ISO, wybraną wartość ustawiamy na wprost czerwonej kropki. Oczywiście, wszystkie wartości jakie tu znajdziemy to mianowniki ułamka oznaczającego czas. Więc „500” to 1/500 sekundy itd.
![]() |
![]() |
Aparaty analogowe dzięki swoim sprytnie przemyślanym oznaczeniom mogły pełnić rolę edukacyjną. Dlaczego? Rzućmy raz jeszcze okiem na czasy. Wszystkie do 1/125s. włącznie opisane są na biało, po czym 1/60s jest już czerwona, jak i każdy czas następujący po niej. Po co nam to rozróżnienie? Pewnie się już domyślacie – krótsze czasy spokojnie obsłużymy z ręki, do dłuższych zostaliśmy właśnie ostrzeżeni o konieczności użycia statywu. Oczywiście, możemy zaszaleć i robić 1/15s. z ręki, ale raczej nie powinniśmy oczekiwać ostrości. Znajdziemy tutaj też tryb Bulb (B) pozwalający na otwarcie migawki tak długo, jak długo nie puścimy spustu.
- Ile jeszcze zdjęć zmieści się na rolce?
Tutaj sprawa jest najprostsza! Okienko z licznikiem klatek znajduje się najczęściej przy dźwigni przesuwającej film. Niestety, żeby licznik w ogóle był pomocny, musimy ładując film upewnić się, że licznik wskazuje maksymalną liczbę klatek dostępną na naszej rolce – bo przecież możemy mieć do dyspozycji 36 lub 24 klatki na starcie. Zapominając o sprawdzeniu licznika przy ładowaniu filmy 24 klatkowego, możemy się w pewnym momencie niemile rozczarować. Niezależnie od wskazań licznika koniec filmu po prostu się czuje – jako większy niż zazwyczaj opór na dźwigni.
Mam nadzieję, że teraz czujecie się już bardziej ośmieleni wobec rozpoczęcia przygody z analogiem. Kwestię ustawień macie już niemal na wyciagnięcie ręki, jednak nic nie zastąpi praktyki. Pamiętajcie więc by przygody z analogiem nie kończyć na pierwszych zużytych rolkach!