Fotografie, #zostańWDomu…

Ktoś narzekał ostatnimi miesiącami, że życie jest monotonne? No to proszę bardzo, ot mamy nową rzeczywistość. I czy tego chcemy czy nie, musimy się w niej odnaleźć. I z punktu widzenia fotografa to takie pospolite ruszenie do #ZostańWDomu może być dość ciekawe – w końcu jak często widzicie centra swoich miast niemal bez ludzi? Zazwyczaj żeby zrobić takie zdjęcia trzeba było być na miejscu już o 6 rano. Wiem co mówię, Londyn przed 6 rano, nawet bez epidemii, był na tyle wyludniony, że udało mi się naruszyć nawet terytorium Buckingham Palace i uszło mi to płazem! Choć w niektórych krajach jedynym sposobem na zdjęcie bez tłumów był statyw, filtr ND i baaaaaaaardzo długi czas naświetlania. A dziś, tadam, o niemal dowolnej porze możemy fotografować prawie puste przestrzenie. Z tą różnicą, że wypada nam się ograniczyć do własnego miasta, a i to może budzić wątpliwości. No bo czy warto tak narażać zdrowie swoje i innych tylko dla fotek? Przyznam Wam szczerze, że kusiło mnie kilka razy, żeby wybrać się do centrum i sfotografować Warszawę pozbawioną tłumów – z ziemi i z powietrza, w końcu po coś ten dron jest. Jednak nadal mam opory, choć mogłabym przemieszczając się samochodem zminimalizować ryzyko spotkania kogokolwiek po drodze. Co zatem fotograf może robić siedząc w domu, żeby całkiem nie wypaść z rytmu? Pozwólcie, że podzielę się z Wami swoimi pomysłami – sprawdzonymi w praktyce, a jakże.

  1. Uporządkuj rodzinne zbiory fotograficzne

W sklepie prowadzonym przez Muzeum Warszawy znajdziecie w sumie trzy rozmiary pudełek. Bezpieczne, eleganckie – ideał!

Większość z nas ma pewnie zdjęcia z epoki swoich dziadków upchnięte w bardziej lub mniej przypadkowych pudełkach. Problem w tym, że takie całkiem przypadkowe sposoby przechowywania mogą bardzo negatywnie wpływać na stan zdjęć. Zdjęcia tracą barwy niestety nie tylko z uwagi na promieniowanie UV – przed tym to jeszcze łatwo byłoby nam je chronić. Niestety, w procesie produkcji rozmaitych kartonów wykorzystuje się różnorodne substancje, z których część pozostawia po sobie kwasowy odczyn w produkcie końcowym. Jeśli z takiego materiału wykonane zostało pudełko, w którym postanowiliśmy przechowywać zdjęcia, to możemy mieć spory problem. W zamkniętym opakowaniu po dłuższym czasie wzrośnie ilość kwasowych oparów w których wylegiwać będą się nasze zdjęcia. I wiadomo, nie są to ilości które żywym organizmom mogłyby szkodzić, ale niestety… starsze materiały fotograficzne są w tym aspekcie wyjątkowo wrażliwe. Wykorzystajmy więc dodatkowy czas, by raz na dobre rozprawić się z inwentaryzacją naszych zdjęć! Do bezpiecznego przechowywania nada się każde bezkwasowe rozwiązanie. Jakiś czas temu, zupełnie przypadkiem, odkryłam, że Muzeum Warszawy sprzedaje bezkwasowe pudełka. Z klapką, zamykane kopertowo. Wykonane z przyjemnej w dotyku, dość grubej, szarej tektury. Jak dla mnie idealne i w pełni godne polecenia!

  1. Rekonstrukcja rodzinnych zbiorów

Skoro już poukładaliśmy zdjęcia, to warto zająć się też ich digitalizacją. Zanim przekonacie się, czy złapaliście rekonstrukcyjnego bakcyla, wykorzystajcie to, co już macie pod ręką. Większość domowych skanerów nada się do tego zadania. Zatem zdjęcia w dłoń i ruszamy z misją masowego skanowania. W zależności od cierpliwości, możecie każde zdjęcie skanować z osobna, albo ułożyć po kilka na raz i podzielić je na pojedyncze pliki już na etapie obróbki. Ja akurat zdecydowałam się na tą drugą opcję – z racji obowiązków zawodowych nie miałam na to zbyt wiele czasu, a nie chciałam przewozić zdjęć ze sobą do Warszawy, gdzie grzecznie stosuję się do #ZostańWDomu. Skanując „na lenia” do dyspozycji miałam 600 dpi, ale niestety wiem, że mój skaner potrafi o wiele więcej… 600 dpi gwarantuje nam wysoką szczegółowość obrazu, jednak jeśli zamierzamy decydować się na powiększenia, 1200 dpi i wyższe wartości mają sens.

Jak mówiłam – naprawdę spieszyłam się aż tak, że na jednym skanie mamy kilka zdjęć. Nie przejmujcie się jeśli się nieco przekrzywią – wyprostujecie wszystko w razie potrzeby na etapie postprodukcji.

Po zeskanowaniu czas na to, by poddać nasze zdjęcia pieczołowitym zabiegom, mającym przywrócić im pełnię blasku. Stempel przyda się z pewnością nie raz, bo stare zdjęcia często mają a to zagięcia, pęknięcia, plamy czy urwane brzegi. Możecie więc na wstępie otagować swoje zdjęcia tak, by wiedzieć które wymagają tylko drobnych korekt, a które będą potrzebować więcej cierpliwości i precyzji. Nie ukrywam, że tutaj przyda się albo bardzo prezycyjna i wygodnie leżąca w dłoni myszka, albo pióro i tablet graficzny. Tablet ma tą przewagę, że na dłuższą metę docenicie rozpoznawanie tysięcy poziomów nacisku. Ja osobiście do masek czy retuszu wymagającego stemplowania od lat używam swojego Pen&Touch S od Wacom’a.

  1. Makrofotografia

Kto powiedział, że makrofotografią można zająć się tylko na zewnątrz? Większość z nas ma w domu jakąś doniczkową roślinność, która w zupełności wystarczy jako materiał do rozgrzania się w zakresie makro. Co więcej, korzystając z domowych sprzętów możemy nieco poeksperymentować! Kuchenna mięta z pewnością często traci kilka listków na potrzeby domowników. A gdyby tak taki liść równomiernie oświetlić od spodu i dopiero wtedy sfotografować? Tym którzy lubią bardziej czasochłonne zajęcia polecam eksperymenty ze zmrożonymi fragmentami roślin.

  1. Ćwicz fotografię tekstur

Tekstury są (a raczej zdecydowanie były przed koronawirusem) jednym z częściej kupowanych na stock’ach typów zdjęć. A gdyby tak wykorzystać ten dodatkowy czas na wzbogacenie swojego portfolio o m.in. ten typ elementów? Choćby na potrzeby zbudowania własnego podręcznego repozytorium, które w przyszłości nie raz przyspieszy naszą pracę. Nasze domy pełne są tekstur, które możemy fotografować w niemal dowolnej skali odwzorowania.

  1. Zaprzyjaźnij się z nowym oprogramowaniem

W końcu każda pora, jest dobra, żeby się czegoś nauczyć! Zwłaszcza, jeśli nie musicie ponosić kosztów w związku z tym. Aktualnie nadal możecie zdobyć darmową dożywotnią licencję na Luminar 3 od Skylum, a Adobe CC testować możecie nawet 90 dni za darmo! Biorąc pod uwagę, że przez ten okres będziecie mieć dostęp do wszelkich dobrodziejstw produktów Adobe 90 dni nie brzmi jak szalenie długi okres, ale z pewnością rozrywki Wam nie zabraknie!

  1. Załóż konto na stocku i sprawdź jak to działa!

Zastanawialiście się kiedyś czy ta forma dorabiania na zdjęciach ma sens? Skorzystajcie z dodatkowego czasu wolnego i zacznijcie budować swoje portfolio. Czasu na tagowanie w najbliższych dniach pewnie Wam nie braknie. Gwarantuję, że w świecie stock’ów jest to kluczowe, jak i najbardziej upierdliwe zajęcie. Niektóre stocki pomagają nam z tym zadaniem tagując zdjęcia automatycznie i pozostawiając nam jedynie ich weryfikację, ale nie zawsze jest tak kolorowo. Jednak niezależnie od stock’a, kilka do kilkunastu zdjęć dziennie zniesiecie z powodzeniem, a w perspektywie najbliższych miesięcy możecie dość sprawnie zbudować sensowną bazę. Oczywiście, żeby to miało sens warto najpierw przeanalizować jakie zdjęcia już mamy, a potem wybrać właściwy portal. Warto jednak sprawdzić, na co zwrócić uwagę, zaczynając przygodę ze stockiem.

 

A jakie Wy macie patenty na realizowanie fotograficznej pasji i zgodność z ideą #ZostańWDomu? Koniecznie podzielcie się swoimi pomysłami w komentarzach!