Adobe Creative Cloud – ważne zmiany dla użytkowników! 10

Adobe Creative Cloud – już wkrótce w tej samej cenie, ale nie taki sam dla wszystkich!

Nadchodząca aktualizacja Adobe Creative Cloud przyniesie ze sobą o nowe funkcje, ale… nie dla wszystkich. Ręka do góry, kto z Was korzysta z Windowsa 8.1, Windowsa 10 (v1511 lub v1607) albo Mac OS 10.11 (El Capitan)? Jeśli odpowiedzieliście na to pytanie twierdząco, to mam dla Was złe wieści. Nadchodzące nowości, jak i wszelkie kolejne, nie będą już dla Was. Włos z głowy póki co nie spadnie użytkownikom Windowsa 7 – co jakoś szczególnie mnie nie dziwi. Wykluczenie tej grupy byłoby jak biznesowe harakiri. Wszak do dziś Windows 7 użytkowany jest przez ponad 26% użytkowników indywidualnych. Tym samym to właśnie siódemka jest wiodącym systemem na rynku – czy to się komuś podoba, czy nie. Jednak nawet tutaj jest małe „ale” – siódemkowcy są bezpieczni, pod warunkiem, że nie mamy na myśli aplikacji tworzonych z myślą o obróbce wideo. W zakresie fotografii nic się jednak dla nas nie zmienia. Przynajmniej na razie.

Wersje Windowsa, których Adobe nie będzie już wspierał to obecnie niemal 6% rynku. Wydaje się Wam, że to niewiele? Weźcie teraz pod uwagę, że w segmencie end-user Macintosh stosowany jest przez 9,2% użytkowników – licząc łącznie wszystkie wersje. Więc skreślenie tych kilku Windowsów jest porównywalne z eliminacją ponad 63% użytkowników Mac OS’ów. Weźmy teraz pod uwagę, że wśród tych 9,2% Mac’ów część to właśnie El Captain, więc maksymalna liczba wykluczonych liczebnością byłaby porównywalna z całym segmentem Apple. Oczywiście, nie każdy potencjalnie dotknięty wykluczeniem, w ogóle byłby zainteresowany użytkowaniem produktów Adobe CC. Sam Adobe raczej niechętnie chwali się informacją dotyczącą udziałów przedstawicieli poszczególnych systemów wśród swoich klientów, więc dokładnej „liczby wykluczonych” nie mogę Wam na chwilę obecną przedstawić. Biorąc jednak pod uwagę statystykę i wielkość populacji użytkowników Adobe – nie ma szczególnych powodów, dla których ta próba miałaby być wyjątkowo inna od całej populacji. Całkowita liczba subskrybentów Creative Cloud wynosi około 12,8 miliona. Wykluczenie może zatem dotknąć nawet miliona użytkowników! Przy wspomnianym założeniu stabilności rozkładu w próbie i przyjęciu udziału w rynku El Captain na poziomie 2,3%.

Co kierowało Adobe? Oficjalnie – chęć korzystania z osiągnięć najnowszych systemów. Jednak, pozostawienie w tej grupie siódemki, zdecydowanie podważa tą motywację. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę i tak też moim zdaniem jest tutaj. Z ekonomicznego punktu widzenia to posunięcie pozwala im sporo zaoszczędzić. Wykluczane grupy, choć mogą być liczne, stanowią z pewnością mniejszość w swoim segmencie. Każda wersja systemu pociąga za sobą koszty dostosowania. Nawet jeśli uznamy, że koszt ten jest dla każdej wersji stały, to przeciętny koszt stały przypadający na użytkownika danej wersji największy, siłą rzeczy, będzie właśnie dla mniejszościowych grup. Jeśli zatem jednostkowy koszt dostosowania oprogramowania jest w danej grupie znacznie wyższy niż w sąsiednich, to tak naprawdę, grupa ta daje nam najmniejszy zysk. Skoro nie możemy stosować wobec nich dyskryminacji cenowej, to pewnie będzie nas kusiło, by grupę tą porzucić. Dorzućmy do tego argument, że w długim okresie koszt stały tak naprawdę może kryć się gdzieś w koszcie zmiennym i tadam, mamy ekonomiczne uzasadnienie dla decyzji Adobe – wszak żaden monopolista nie zniesie różnych kosztów krańcowych dla różnych segmentów.

W sensie teorii ekonomii można więc uznać, że ruch ten jest uzasadniony, choć użytkowników z pewnością zaboli. Co też szczególnie nie dziwi, bo monopol w swoją naturę ma wpisaną społeczną stratę. W tym wypadku związaną z kiepskim położeniem wykluczonych grup – brak wsparcia systemu nie zwalnia ich z opłat za korzystanie z Creative Cloud, a jednocześnie nie pozwala na korzystanie z funkcji dostępnych, w tej samej cenie, dla użytkowników wspieranych systemów. Tym sposobem pozwala na swego rodzaju dyskryminację produktową tych grup, dla których dotychczas koszt dostarczenia produktu był (w ujęciu na jednostkę) wyższy. Więc nie musicie się martwić, że pewnego dnia zupełnie zostaniecie pozbawieni możliwości korzystania z dotychczasowych wersji oprogramowania. Wasze dalsze korzystanie z nich to już czysty zysk, przy minimum wysiłku. W swoim komunikacie Adobe zaznacza, że w swojej uprzejmości ostrzegł użytkowników z wyprzedzeniem o nadchodzącej zmianie, by ci mogli… przesiąść się na którąś ze wspieranych wersji systemów. Inna bajka, że nie każdemu komputerowi nowy system wyjdzie na zdrowie, ale cóż. Ironizując – no przecież macie czas zdobyć w tym czasie nowy komputer. Ta… jasne.

Osobiście nadal twardo obstaję przy ostatniej pudełkowych wersjach programów Adobe. Choć wielu z Was często zachwalało, że to „jedynie” 40-50 zł miesięcznie za dostęp do LR i PS, to w moim odczuciu abonamentowy dostęp do oprogramowania Adobe był rozłożonym na raty wyciąganiem znacznie większej kasy, niż kiedyś było to możliwe. Teraz mam poczucie, że dostałam kolejny powód by Creative Cloud nie ufać. A jak ma się Wasze zaufanie do tej Adobe po tym ruchu? Korzystacie z Creative Coloud i dotknie Was nadchodząca zmiana? Dajcie znać co o tym myślicie!